W szpitalach panuje jeszcze głęboki PRL

Roman Liedkiewicz:
A organizacja pracy w szpitalach leży i kwiczy - np. stoi pusta sala operacyjna, bo zachorowała instrumentariuszka, a druga na urlopie. Trzeciej nie ma, bo dyrektor nie widział potrzeby zatrudniać takowej. Nie do pomyślenia na zachodzie. Albo jest sprzęt rehabilitacyjny, na którym działają fizjoterapeuci od 7:00 do 15:00, a wieczorem stoi nieużywany, bo jest dofinansowany z Unii i nikt po za godzinami pracy nie może go dotykać! A jakby taki sprzęt szpital wynajął popołudniami, to i by zarobił i fizjoterapeuci by zarobili, a i pacjenci by skorzystali, bo kogo stać, to mógłby sobie zdrowie prywatnie podreperować zamiast czekać 9 m-cy na rehabilitację na NFZ. W szpitalach panuje jeszcze głęboki PRL. Wszystko jak najtaniej, jak najszybciej i łatanie dziur dyżurowych, kadrowych, bo wicie-rozumicie. Najlepszy był komentarz urzędniczki NFZ odnośnie zapłaty za procedury - otóż stwierdziła, że szpital "nie może ZARABIAĆ". To ja się pytam, za co kupić nowe USG? Nowy tomograf? Ba.. nową pościel! (bo ratujemy się przekazana pościelą od pacjentów!). W takim razie powinno to działać tak, że jeśli potrzebny nowy gastroskop za 200.000PLN, to dyrektor powinien składać zapotrzebowanie do NFZtu, a oni powinni to kupować, skoro szpital "nie może zarabiać!"

NFZ często płaci placówce (szpitalowi) za sztukę zabiegu, albo po prostu za jednostkę chorobową, z jaką pacjent się zgłasza, a szpital płaci specjaliście, ale żeby było śmiesznie NFZtu nie obchodzi ile sztuk jakich leków podczas zabiegu się zużyło i ile personelu było potrzebnego, ile czasu trwał zabieg, ile chociażby energii elektrycznej było potrzebne do ogrzania sali, ile sprzętów trzeba później odkazić itp. NFZ płaci jakąś dziwnie wyliczoną stawkę, a resztę dopłaca szpital, który zadłuża się tym samym. Poprawcie mnie jeżeli się mylę, dopiero wchodzę do tego "systemu"

Tylko, że też nie rozwiąże problemu - jak lekarz będzie mieć płacone za godzinę poradni, to przyjmie 3/h, no bo 20min na pacjenta jest ok. A że lekarzy brakuje, to nadal będą kolejki, bo skoro nie rozładowało ich 5min/pacjenta, to i 20min tym bardziej. Co prawda lekarz i pacjent, który się już dostanie będzie zadowolony z obsługi i poświęconego czasu, ale co z tego skoro termin kontrolnej wizyty będzie miał za 2 lata? A jeszcze jest problem lekarzy w oddziałach - tu jakby lekarzy zatrudnić na etatach i przestrzegać unijnych norm pracy i nadgodzin - wszystko zawali się już po 3 miesiącach, bo każdy będzie miał przez dyżury wyrobione limity nadgodzin. Dlatego lekarzy zatrudnia się na śmieciówkach (kontrakty), aby szpitalne oddziały nadal funkcjonowały. A że te kontrakty tak naprawdę są nielegalne - bo mają znamiona umowy o pracę nikogo nie obchodzi. Ani NFZ ani PIP. Na śmieciówce lekarz co prawda zarobi więcej, ale nie ma 13tki, nie ma urlopu, nie ma prawa zejść do domu po dyżurze, nie może iść na chorobowe, macierzyńskie itd.. Co prawda zapytacie po co lekarze zatrudniają się na te kontrakty? A no po to, żeby szpitala nie zamknięto za 3 m-ce. I mamieni większą pensją podpisują te śmieciówki, bo wicie-rozumicie bez was szpital padnie, ludzie do zwolnienia, a to jeden z największych zakładów pracy w tej mieścinie itd.. itp.. U nas wyliczono, że jakby dyrektor miał zatrudnić lekarzy na etatach, to potrzebowła by ich coś koło 70. A ma z 25! Więc albo kontrakt i praca po 250-300h/miesiąc albo SPZOZ do zamknięcia i dojeżdżaj bracie do pracy 50km codziennie. No to jaki jest wybór?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.